Myśl ta prowadzi do dalszego rozróżnienia polegającego na pytaniu: Czy istotnie we współczesnej walce konkurencyjnej dokonywa się dobór najlepszych? Kto w znaczeniu ludzkim jest właściwie najlepszym? Gdzie jest arystokracja teraźniejszości, o której marzą społeczni darwiniści niewolniczo jej służąc?
Czy junkrowie, kapitaliści, przedsiębiorcy, profesorowie, urzędnicy, oficerowie? Na to nie mieliby darwiniści żadnej odpowiedzi prócz frazesu: Klasy „posiadające i wykształcone” – najwyższe dziesięć tysięcy.
Tutaj jednak dopiero spotykamy się z trudnościami zagadnienia, a zarazem z błędami „miedzy szewcem a krawcem”. To co czyni na niższym szczebla przemoc, na wyższym sprawia konkurencja. Wraz ze stopniowym uobyczajeniem ta ostatnia zastępuje pierwszą, a począwszy od ludożercy, który swego współzawodnika maczugą zabija i na obiad pożera, do pierwszorzędnego krawca, który bronią olbrzymich złoconych liter swej reklamy odbiera chleb biednemu krawczynie z przeciwka, ciągnie się cały łańcuch przejść stopniowych, a każdy środek nie zabroniony jest dozwolonym”. Zresztą to porównanie ludożerstwa ze źródłami mieszczańskiej konkurencji złe nie jest, ale Ecker pisze dalej: