Wcześniejszy wpis z cyklu walka o byt znajdziesz na http://www.grzesik.com.pl/walka-o-byt-cz-25/
Przypominam, co Schaffie o ekonomicznej konkurencji powiedział: że dla niej każdy środek jest w końcu pożądanym, byle tylko do więzienia nie prowadził, że wrodzoną jej skłonnością jest zwyciężać nieuczciwą bronią, że pewne obniżenie poziomu moralnego jest z nią nierozłącznie związane, i że ona nie ma prawa powoływać się na Darwina. By działanie doboru społecznego w walce konkurencyjnej oświetlić należycie, przytoczę dalej poglądy całego szeregu autorów, którzy z różnych punktów widzenia rzucali światło na kapitalistyczny dobór społeczny.
Kautsky mówi: „Współdziałanie rozmaitych gałęzi przemysłu pozostawia się ślepemu motorowi wolnej konkurencji. Przy olbrzymim marnotrawstwie sił i środków i przy coraz silniejszych wstrząśnieniach utrzymuje ona w biegu wytwórczość ekonomiczną, nie w ten sposób, by każdego postawiła na odpowiednim dla niego stanowisku, lecz że każdego miażdży, kto jej w drodze stanie. Nazywa się to „doborem najlepszych w walce o byt”. Właściwie jednak wolna konkurencja nie tyle tych tępi, którzy są nieudolni, lecz tych, co się na niewlaściwym miejscu znaleźli, tam gdzie albo brak zdolności, albo – co główną jest rzeczą – brak kapitału nie pozwoli im się stale utrzymać. Nie poprzestaje ona dziś jednak na tem, by tępić tych, co do walki o byt nie dorośli. Każda taka zagłada jednego ginącego pociąga za sobą ruinę lub podkopuje byt innych, którzy pozostawali w ekonomicznych stosunkach z przedsiębiorstwem zbankrutowanym. Są to najemni robotnicy, wierzyciele, dostawcy itp. I dziś jeszcze chętnie powtarzamy przysłowie: „Każdy jest kowalem swego losu. „Pochodzi ono z czasów drobnej wytwórczości, kiedy od osobistych przymiotów pojedynczego robotnika los jego zależał – i to tylko jego los i jego rodziny. Teraz los każdego członka kapitalistycznego społeczeństwa mniej zależy od jego osoby, a natomiast coraz więcej od tysiąca okoliczności, na które on niema żadnego wpływu. Dzisiaj konkurencja nie wywołuje doboru najlepszych“.
Friedlander pisze: „Srożąca się dziś między ludźmi tego samego narodu, nieludzka, niszcząca walka o byt, a zwłaszcza jej najnowsza postać, nie jest bynajmniej, jak już Haeckel musiał zauważyć, czynnikiem arystokratycznym lecz kakistokratycznym, gdyż przysądza panowanie największym i najzręczniejszym szachrajon”.
C. Jentsch w swej pracy o „Społecznym doborze i ruchu robotniczym“ zwalcza żądania socjalistyczne, krytykuje jednakże teraźniejszy system konkurencji tak ostrym i zjadliwym szyderstwem, jakiego by się nie można spodziewać po przeciwniku socjalizmu. Jentsch protestuje przeciw temu, by sławić jako wielkie szczęście i błogosławieństwo obecny stan rzeczy, w którym nie tylko wszelkie dobra, lecz człowiek i jego siła robocza są tylko towarem na rynku a niczym więcej, by upatrywać w nim czynnik doboru społecznego. „Stanowczo temu przeczę, by na tej drodze dojść można do społecznego doboru najlepszych i postępu ludzkości, a mianowicie przeczę temu, by wybrani zostali najlepsi, i temu również, by ci, co są na spodzie, skazani na wyginięcie z nędzy, byli źli, nieużyteczni, mniej waroi, pośledniejsi, czy – jak się tam zwykle mówi. Ten tak zwany proces doboru nie usuwa już istniejących nieudolnych i pośrednich, lecz masami nieudolnych przysparza tam, gdzie ich nie było. Kto ostrożnie i umiejętnie wybrał sobie rodziców, temu proces doboru nic nie zaszkodzi; może jako głupiec i próżniak dożyć późnej i czcigodnej starości”. Autor zwraca następnie wzrok ku górze, by zobaczyć, czy tam dobór konkurencyjny wartość człowieka podnosi. Przechodzi różne zawody i odkrywa, że kłamstwo, oszustwo, reklama, bezczelność, służalstwo, stronniczość decydują o tym, jakie kto ma zająć stanowisko. „Czyż w ten sposób przez konkurencję dobrane towarzystwo ma być arystokracją?